|
ROZMOWA
Między dwoma punktami jest tylko walka, rywalizacja, czasem rozmowa, krótka wymiana słów.
Między trzema punktami jest miejsce na odniesienie się do różnic między sobą, na interpretację słów i ich znaczenia.
Jest jeszcze jedna bardzo istotna wartość w różnicy między takimi dwoma formułami spotkań.
Niech mi będzie wolno to pokazać na symulowanej próbie stworzenia takiej rozmowy, jaką rozpoczęłam we wrześniu 2019 roku, a którą chcę obecnie zakończyć.
Kiedy celem w życiu jest walka z niegodziwością, człowiek staje się żołnierzem – specjalistą do spraw niegodziwości.
Wprowadzanie godziwości może trwać nawet całe życie, ale każdy dzień tak zagospodarowany jest zwycięstwem jego celu.
Renata Kim /Dziennikarka, Newsweek nr 37/2019, rozmowa z Leszkiem Balcerowiczem/: "Widzę, że się pan trochę zdyszał, biegając ze mną".
Leszek Balcerowicz /polski polityk i ekonomista, dr hab. Nauk ekonomicznych/: "Gdzie? W życiu! Mogę zaraz przyspieszyć (śmiech)".
Ewa Macioszczyk /wydawca Serwisu Internetowego, obywatelTOczlowiek.pl/: W miejscu, które wybrałam tuż po uzyskaniu pierwszej pozycji pionowej, nie ma takiego przedmiotu jak bieganie. Tu jedynie przyspieszeniu ulegają, dorastanie i dojrzewanie.
RK: "Pan już nie biega regularnie, prawda?"
LB: "Nie biegam, bo to jest nudne. Wolę chodzenie po schodach i jazdę na rowerze, to daje więcej urozmaicenia. Wyczynowo biegałem dla sukcesów. Zdobyłem mistrzostwo Polski juniorów w biegach przełajowych. Teraz wolę chodzić, a muszę pani powiedzieć, że chodzę bardzo szybko".
EM: PODSTÓŁ - miejsce, które wybrałam - jak już wspomniałam, nie pozwala biegać, ani jeździć. Nie ma tu też schodów do wchodzenia ani schodzenia. Budowla ta jest więc niedostępna dla tych, którzy lubią się ścigać, biegać czy jeździć, rywalizować z innymi, po to, żeby się potem sukcesami chwalić lub by urozmaicać sobie życie. Każdy, kto okrąża teren, który jest zagospodarowany przez ten neologizm, nie jest w stanie zrobić niczego szybciej niż ja. To miejsce gwarantuje błyskawiczną naukę dobrej ekonomii, która w gospodarowaniu życiem jest bezcenna.
RK: "Podobno często potrąca pan ludzi na korytarzach SGH".
LB: "Bo chodzę szybciej niż ci leniwi studenci. Męczę się, chodząc powoli. Generalnie męczę się, jak muszę robić wolno to, co można zrobić szybciej".
EM: Swoje życie rozpoczęłam na pewnej uczelni. Miałam 3 dni, kiedy na korytarzu minęłam rozdeptanego ucznia. Zaczęłam więc naukę z szybkością ponaddźwiękową i chyba spłonęłam. Zdążyłam jednak odkryć stół nauczycielski, na którego blacie właśnie powstawały projekty, do rozdeptywania tych, co są leniwi. Nie można znaleźć bardziej bezpiecznego miejsca, niż PODSTÓŁ, by błyskawicznie się uczyć, przyswajać wiedzę zgodnie z przeze mnie obraną i dopasowaną do siebie szybkością i jednocześnie chronić się przed rozdeptywaniem.
RK: "A na rowerze pan się ściga czy tak raczej rekreacyjnie?"
LB: "Rekreacyjnie i użytkowo. Lubię mieć cel, jechać, żeby coś załatwić".
EM: Nigdy nie traktuję przemierzanej drogi rekreacyjnie czy użytkowo. Kiedy mam cel, lubię go trochę potrzymać, wprowadzić do swojego domu, znaleźć jego wartość, potwierdzić w swoim życiu i kiedy efekt tych działań mogę uznać za uniwersalny, kładę go na blacie stołu, obok rozdeptujących uczni, propozycji nauczycieli i czekam, która, kogo i czego uczy i co w rezultacie załatwia.
RK: "Kiedy ostatni raz pan usłyszał: „Balcerowicz musi odejść”?"
LB: "Od czasu do czasu to hasło wraca, głównie na Twitterze. Zawsze się znajdzie jakiś radykał, który zaimportuje z innych krajów pospolite wezwanie, że ktoś ma ustąpić, żeby lud był usatysfakcjonowany".
EM: Od pierwszego roku życia, kiedy nauczyciele w miejscu, w którym musiałam toczyć swoje życie, zaakceptowali moje ultimatum wyrażone całą sobą: „Zostaję pod jednym warunkiem. Albo będę prowadzona zgodnie z moją tożsamością, albo będę prowadzić się samodzielnie”, nie znalazł się ani jeden radykał- importer, który by wzywał mnie do ustąpienia, choć od tamtej pory moje życie układam wyłącznie w poprzek. To bardzo radykalne ultimatum, jednak jasno i jednoznacznie określiło podstawę pozostania, czy odejścia każdego z jego uczestników, satysfakcjonowało każdego, a ponadto, zabezpieczało ten teren naturalnie, przed „znajdywaniem się” radykałów w ogóle. Radykałowie nie spadają z nieba. Radykał to rozdeptany uczeń na własnej uczelni przez własnych nauczycieli, szukający pomocy na innych uczelniach.
RK: "Przejmuje się pan tymi wezwaniami?"
LB: "Człowiek, który jest mimozą albo megalomanem, nie powinien brać się do zadań, które będą oceniane przez opinię publiczną. Nie nadaje się. Ja na szczęście nie jestem ani mimozą, ani megalomanem. Tak się złożyło, że pociągają mnie trudne, ale też ważne zadania. Poza tym wiem, czego się podjąłem w 1989 roku. Bardzo pomogło mi to, że jeszcze przed transformacją studiowałem reformy w różnych krajach. Dzięki temu wiedziałem, że każdego, kto – słusznie czy niesłusznie – był kojarzony z reformami, zawsze atakowano. A ludzie, dla których miałem i mam szacunek, zwykle mnie nie atakowali".
EM: Nareszcie. Dobiegliśmy - ja doleżałam - do 1989. Nie jestem mimozą. Żaden człowiek nią nie jest. Mam jednak wrażliwość tej rośliny na najmniejszy dotyk propagandy. Zwijam się wówczas, kurczę i wiotczeję od podstawy. Nie nadaję się też do długich dystansów z nauczycielami. Są przeważnie megalomanami, którzy uważają, że mają prawo do oceny stosunku czy zachowania się innych wobec ich ponaddźwiękowo nabytej wiedzy, nigdy nie oceniają zachowań własnych ani swojego stosunku do uczniów i nie interesuje ich w ogóle czy ich nauka jest możliwa do skorzystania, do realnego wprowadzania w życie. Tak się złożyło, że mając 7 lat, wyjechałam po raz pierwszy na 4 tygodniowe stypendium do innej uczelni. Poznałam tam innych nauczycieli, innych uczni. Nie atakowali mnie, nie popychali, nie rozdeptywali. Moje ultimatum z macierzystej uczelni zmieniło się w propozycję wzajemnych relacji. Prowadziłam się samodzielnie i byłam prowadzona. Poznałam tam dwa systemy gospodarcze, nauczyłam się szacunku do siebie samej i uległam całkowitej transformacji pod wpływem nieznanej mi nauki, którą nazwałam WPROWADZALNOŚĆ. To stypendium w zasadzie zakończyło moją edukację w zakresie teoretycznym i praktycznym.
Mówi pan, że wiedział, jakiego zadania się pan podjął w 1989 roku. Ja dowiedziałam się już w 1963, co może się stać z człowiekiem, z jego losem, życiem, rzeczywistością, kiedy takie zadanie stanie się wprowadzonym prawem w jego własnym domu, obowiązującym wszystkich jego obywateli. Wie pan, co to jest wiedza. I choć lubi pan porównywać to nie zainteresował się pan porównaniem WIEDZY do WIEDZY WPROWADZALNEJ. A na takiej analizie porównawczej, po 4 tyg. nauki na obcej uczelni, uzyskałam pełną samodzielność praktyka. To znamienne jest, że pomiędzy rozpoczęciem jako mój minister finansów podjęcia się zadania „przeprowadzenia transformacji Polski z gospodarki planowo socjalistycznej do społecznej gospodarki rynkowej” a jego faktycznym wprowadzeniem w życie habilitował się na SGPiS, przedstawiając rozprawę pt. „Systemy gospodarcze. Elementy analizy porównawczej”. Byłam wówczas matką dwuletniego dziecka, kiedy jako naukowiec, wykładowca /czyli teoretyk/ zatrudnił się pan na stanowisku mojego ministra finansów i zaczął grzebać przy fundamentach mojego domu. Gdybym 27 lat wcześniej nie przeprowadziła tej analizy różnicy między teorią a praktyką i przede wszystkim, gdybym nie znalazła realnego miejsca, na którym mogłabym żyć zgodnie ze swoją tożsamością, niewątpliwie nie przeżyłabym rzeczywistości stworzonej przez pana.
Ze względu na szacunek do siebie i pana, nasza dalsza rozmowa musi wyjść z PODSTOŁU.”
. . .
Tekst powstał na postawie wywiadu przeprowadzonego przez Renatę Kim z Leszkiem Balcerowiczem, opublikowanym we wrześniu 2019 roku w Newsweek Polska nr 37. Umieszczone wypowiedzi Renaty Kim i Leszka Balcerowicza są przepisanymi wiernymi cytatami.
Redakcja: Ewa Macioszczyk,
wydanie 36/2021-05-18