|
14 grudnia 2022 – 103 dzień w pokoju
„[..] bo gdy kochamy, zawsze pragniemy być lepsi, niż jesteśmy”. – Paulo Coelho, „Alchemik”.
***********************************************************************************
Mieliśmy do wyboru albo umrzeć, na cudzych warunkach, albo żyć na cudzych warunkach. Wybraliśmy życie zgodne z naszą tożsamością.
***********************************************************************************
11 grudnia 2022 – 293 dzień w wojnie
„Czas jest wszystkim, co masz … i pewnego dnia może się okazać, że masz go mniej, niż sądzisz”. – Randy Pausch, „Ostatni wykład”
Obywatel: No, nareszcie jestem w domu i nawet mam swój dzień.
Człowiek: Przepraszam i dziękuję.
Obywatel: Skończ chrzanić. To było naturalne i oczywiste. I ja też dziękuję. Te informacje, podane wyżej, praktycznie otrzymaliśmy 16 listopada 1955 roku. Różnica jedynie polega na tym, że w naszym domu trwała od 1530 dni wojna, kiedy w nim zamieszkaliśmy. Mieliśmy może tydzień życia. Po dziewięciu miesiącach opuściliśmy ten dom, ale było to wyjście-wejście, jak z deszczu pod rynnę. Czas stał się tym wszystkim, co nam pozostało. Dziś go mamy jeszcze mniej, więc skupmy się na nim. Dziś dziesiątki tysięcy dzieci traci wszystko, co im jest potrzebne, by przeżyć choćby jeden dzień, więc róbmy swoje. Idź lepić uszka do KUCHNI, a ja zajmę się tym, co właśnie znalazłam w NIEJ na innym stole. Coś do konsumpcji jeszcze sprzed wojny. Uchowało się.
„Żyć na własnych warunkach.
Artykuł 111, wyd. 43/2022-02-17 /miał być nim, ale chyba już czuł pismo nosem – dopisek red. z dnia 16.12.2022/
Nie jest prosto znaleźć słowa, kiedy właśnie zniknęło się z rzeczywistości, w której robiło się wszystko by to wykonać. Nawet kiedy prawdopodobieństwo tego celu było wysokie i nie ulegasz panice czy szokowi, dekiel ci nie odpada, kiedy czujesz BYT, który właśnie zniknął, nie tyle w osłupienie wprowadza cię obraz, który dotykasz od wewnątrz i od zewnątrz jednocześnie, ile to, że system, dzięki któremu było to możliwe, a który właśnie poznałeś, właśnie na twoich oczach się rozsypuje. Tak działa każdy system. Nie jest jednorazówką. Uczestniczy w realizacji zadań, ale nie umiera wraz z nimi. Po osiągnięciu celu uruchamiają się jego własne zabezpieczenia i system się dezaktywuje.
O ŻYCIU NIE BEZ POWODU… PRAWIE
Kiedy zaczynasz od ŚMIERCI
W rękach możesz mieć tylko ŻYCIE.
Trzymasz jego koniec –
Myślisz, że wyrzucasz wszystko,
Kosz jednak pusty… prawie –
Zmusza do uwagi.
Bo choć nie wiele waży, to ręce zmęczone pracą.
Nauczyły się już kopać doły
I trumny szczelne zbijać –
Sprzątają dokładnie… prawie,
Każdy przejaw ŻYCIA.
Tylko wciąż same pozostają faktem.
Zajęte zabijaniem
Robią to z precyzją… prawie;
Nie znając początku
Cios dosięga tylko końca… dłoni.
Czasami brak im siły zadawać ból nadgarstkom.
Wtedy ściskają z czułością,
To, czego tak nie chcą.
Takiej okazji ŻYCIE nigdy nie przepuszcza.
Mieszkając w kułaku jednej dłoni
Pomaga umrzeć z nienawiści przeciw drugiej
Mieszkając w obu, bardzo powoli
Przeciska się między palcami… ku śmierci...
lecz nie bez powodu…
Ewa Macioszczyk
18 listopada 2013
„A więc jestem wolny? – Oczywiście, skoro nie jesteś już nic wart”. Tak napisał w 2002 roku Éric-Emmanuel Schmitt w książce pt. „Kiedy byłem dziełem sztuki”.
***
Czy jeżeli zmienię słowo „wolny” na „wolna”, w kraju, w którym tak wiele kobiet wciąż, wychodzi na ulicę i w różny sposób nie tylko mówi, ale i wyraża całą sobą, że wolnymi nie są, mam prawo w tym samym miejscu ogłosić, że stałam się wolna, bo mając 1 rok, postanowiłam nie zaprzeczać i od razu zgodzić się na opinię, że jestem „nic warta”?
***
Czy jeżeli zdejmę w tym zdaniu znak zapytania, w kraju, w którym jeszcze nie tak dawno główne media informowały mnie, pisząc białymi literami na czarnym tle „MEDIA BEZ WYBORU”, to np. TVN uwierzy w to, że wystarczy na białym tle, czarnymi literami napisać „MEDIA Z WYBOREM” i że to wystarczy, by rozpocząć wprowadzanie tej decyzji w życie, wszędzie gdzie się chce?
***
Czy jeżeli udowodnię tu, że nie jest to przypadek, że książka „Kiedy byłem dziełem sztuki” powstaje we Francji, dokładnie tam, gdzie nie przypadkowo 17 lat przed jej publikacją wysyłam ojca mojego dziecka, ponieważ uznaję, że TU — W DOMU — jego BYT za chwilę nie będzie już nic wart, a TAM ma szansę zgodnie ze swoim pragnieniem stać się DZIEŁEM SZTUKI i tak się dzieje, to przekonam WAS, że jest to możliwe, by zadecydować o swoim życiu tak, by jednocześnie wpływając tymi decyzjami na życie innych osób, nie naruszać ich prawa do życia według zasady dla dobra wspólnego przeciwko złu?
Nie, nie. Nie zamierzam tu nikogo przekonywać, niczego udowadniać, czy nawet kogokolwiek informować. To ja w WASZYM świecie rozpoczęłam swoje życie, nie WY w moim. To WASZ świat zaprosił mnie do siebie. Ja jedynie być może zbyt dokładnie odczytałam jego stan i zbyt mocno odczuwając jego proces całkowitego rozkładu, po prostu postanowiłam umrzeć… ale na własnych warunkach. No i tak się stało.
Gdyby granica między przeszłością, teraźniejszością a przyszłością była jedynie wciąż uparcie obecną iluzją, niewątpliwie umarłabym. Jednak nie jest to wbrew pozorom cytat wypowiedzi Alberta Einsteina /mając 1 rok, nie umiałam jeszcze czytać/ a jedynie jego popularna, często cytowana część.
Właśnie dziś 27.07.2021, ojciec mojego dziecka skończyłby 67 lat. Jednak zrobił to na własnych warunkach, dwa lata temu. Ja tylko 33 lat wcześniej rozpoznałam, gdzie można spełnić takiego typu pragnienie.
***
Autor: Ewa Macioszczyk, 27.07.2021”
Człowiek: No i jak.
Obywatel: Ten artykuł, żyje na szczęście już własnym życiem, więc wie jak ochronić swoją treść. Jego historia w twojej głowie toczy się od 67 lat, przepoczwarzając się każdego dnia. I cieszę, że nie pozwolił się opublikować z numerem 111, na tydzień przed wybuchem wojny. Ten numer zajmuje miejsce w WYDANIU 43/2022-03-10 i jego tytuł to „1. dzień w wojnie”. Mogę dodać już tylko tyle, że jestem niezdziwiona a w szoku, że ta schizofrenia, która wyziera z każdego słowa, w tym tekście, między umieraniem na własne życzenie i życiem na własne życzenie, dobiegła między mną OBYWATELEM i tobą CZŁOWIEKIEM swojego naturalnego i ostatecznego końca.
OD REDAKCJI sprzed chwili: Troje najbliższych przyjaciół mniej więcej o godzinie 14:00, we Francji ulegli wypadkowi jadąc na autostradzie. Auto jest do skasowania, a oni dzięki doświadczonemu kierowcy wyszli z tego bez jednego zadrapania. Groziło im zderzenie z ciężarówką. Precyzyjna godzina tu nie ma Ewo znaczenia. Trafianie w czas to trafianie w CZARNĄ DZIURĘ i bywa, że pozostaje przy życiu tylko zdziwienie. Przygotowanie do tego, na co nie mamy wpływu, jest przygotowaniem CZEGOŚ KONKRETNEGO, CO CHRONI NASZE ŻYCIE.
Dbajmy o siebie nie jutro, nie pojutrze, a tu i teraz. Bo tylko ten czas mamy w swoich rękach. Należy do nas. Nie odkładajmy odłogiem tego, co możemy zrobić dziś. Jesteśmy owijani, albo owijamy, każdego dnia. Do nas należy CO i KTO TO BĘDZIE ROBIŁ.
***
Autorzy: Ewa Macioszczyk – człowiek i Ewa Macioszczyk – obywatel
WYDANIE 57/2022-12-16